A struggle for a simpler life captured with a camera

piątek, 31 stycznia 2014

, ,

Library

I slowly started treating the library garden that I see every day form my window as my own. Together with the architecture of the library itself it makes me feel a bit like a Jane Austen heroine. Pictures taken in early January before snow and mud covered everything.

czwartek, 30 stycznia 2014

środa, 29 stycznia 2014

wtorek, 28 stycznia 2014

, ,

Poranne kluski

Niedaleko mojego domu rodzinnego, na trasie spacerowej koło Smutnej Góry nad Zalew, rosną krzaki ostrężyn (albo jeżyn, jak kto woli). Latem zrywa się ich owoce na potęgę, żeby napchać brzuchy, póki miejsca starczy, a z tego, co zostaje, gotuje się sok. Potem, kiedy w ogrodzie pojawiają się wiśnie (a przed powodzią mieliśmy najkwaśniejszą wiśnię na świecie), zrywa się ciemne i błyszczące owoce, żeby – znów – wygotować z nich sok. Tego soku używa się potem do klusek kładzionych.

Kluski kładzione to trochę taka bieda-potrawa. Moja babcia robiła je z mlekiem albo sokiem, z mąki, mleka i soli. Moja mama zaczęła używać płatków owsianych i podawać do klusek bitą śmietanę w salaterce – w takiej właśnie formie najlepiej zapamiętałam tę potrawę.

Na początek trzeba wstawić na gaz kilka litrów lekko osolonej wody, niech się gotują. Na jednego człowieka bierze się ok. 100 ml płatków (ja używam górskich owsianych) ze szczyptą soli, zalewa się dwa razy taką ilością gorącej wody (można użyć mleka, ale ja jestem bezlaktozowa) i czeka, aż płatki wchłoną najwięcej, jak się da. Potem dodaje się jajko i tyle mąki, ile trzeba, żeby powstało eleganckie, gęste ciasto.

Kiedy ciasto jest gotowe a woda w garnku wrze, bierzemy zwykłą łyżkę kuchenną i wkładamy na chwilę do wody, żeby zrobiła się gorąca. Potem nakładamy nią kluski, za każdym razem chwilę obgotowując łyżkę w wodzie, co zapobiega przyklejaniu się klusek. Kiedy kluchy wypłyną na powierzchnię wody, trzeba je wyciągnąć i odsączyć chwilę na sitku, a potem przełożyć do talerza i zalać sokiem.

Oczywiście teraz, zimą, kiedy mam największą ochotę na takie kluski, jeżyn ani wiśni nie uświadczysz. Używam więc porządnych, naturalnych soków z porzeczek, borówek i różnych owoców leśnych (jak np. ten). Jabłko czy pomarańcza to zupełnie inna bajka.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

sobota, 25 stycznia 2014

środa, 22 stycznia 2014

wtorek, 21 stycznia 2014

, , ,

Znowu Twardoch!

Już o tym pisałam. Wydawało mi się, że problem zniknął, że mogę już bezpiecznie przeglądać gazety bez obaw, że trafię na Szczepana Twardocha. Aż tu nagle w najmniej spodziewanym momencie – leniwa niedziela, czekam na Gosię B. w BAL-u i przeglądam Harper's Bazaar. Nagle spomiędzy stron z cekinami, biżuterią i futerkami wyskakuje on – Szczepan Twardoch. W pierwszej chwili nie poznałam, tak odmienne jest to zdjęcie od tych z Gazety czy Smaku. Jednak postanowiłam dodać je do kolekcji.

Teraz wypadałoby więc wreszcie sięgnąć na tę Morfinę, która czeka na półce od miesięcy.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

,

Inspirational Monday

via thestorycanresume.tumblr.com

For me this photo is about two things. First – focus. I love looking at things through other things. This photo couldn't exist without the model, but it doesn't imply that the focus has to be on the model. Two – embrace the grain. I learned to accept the grain and even appreciate it in black and white pictures. Yet here we have one in color. But still it doesn't bother me. Quite the opposite. I guess it's because it was taken with an analogue camera which prodoces completly different grain than digital cameras.

niedziela, 19 stycznia 2014

sobota, 18 stycznia 2014

środa, 15 stycznia 2014

Search This Blog