Mieszkając w Krakowie, łatwo zapomnieć, jak naprawdę wygląda niebo jesienią i zimą. Przez większość czasu miasto zalane jest smogiem. Smugi światła, cienie o dziwnych kształtach, pojedyncze promienie słońca wskazujące na jakiś obiekt – te wszystkie rzeczy, które lubię łapać na kliszy, znikają stąd na kilka dobrych miesięcy. I kiedy nagle przychodzi niespodziewany wiatr i wydmuchuje z miasta dym, kiedy wreszcie widać słońce, można się poczuć, jakby się weszło pod gigantyczną oktę.
poniedziałek, 16 listopada 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz