Zaczyna się ten dziwny czas, kiedy na każdym rogu można kupić wrzosy (sama kupiłam i posadziłam na miejsce uprzątniętego groszku pachnącego), turystów w mieście ubywa, za to wracają studenci. Znaczy się wrzesień.
Zawsze wydaje mi się, że początek jesieni ma coś wspólnego z początkiem roku. W styczniu podejmuje się nowe wyzwania, a jesienią można się z nich rozliczyć. Kiedy zaczynają spadać liście, ja zaczynam rozglądać się wokół i zastanawiać, jakie projekty uda mi się zamknąć zanim dni staną się zbyt krótkie, by robić cokolwiek poza snem i pracą. Wywoływanie filmów, katalogowanie klisz i segregowanie skanów to jeden z przyjemniejszych obowiązków. Jest jeszcze na tyle ciepło, by nie czuć smutku za znikającym latem, które przewija się przez wszystkie fotografie, ale już na tyle jesiennie, by móc spojrzeć wstecz i powiedzieć: to był dobry czas.
0 komentarze:
Prześlij komentarz