A struggle for a simpler life captured with a camera

piątek, 4 września 2015

, , , ,

Spacer wbrew zakazom



Lubię spotykać się z ludźmi na kawę (mocno przysłowiową, bo zwykle wolę zieloną herbatę), ale jeszcze bardziej lubię umawiać się na spacer. Kiedy idziesz, nikt nie podsłuchuje, a nawet jeśli, to trafia tylko na fragmenty rozmowy, które bez kontekstu nic nie znaczą. W drodze lepiej się też myśli. Kiedy na studiach musiałam szybko napisać jakąś pracę, wychodziłam na długi spacer wzdłuż Wisły i nie wracałam, póki mi się wszystko w głowie nie poukładało.

Trasa wzdłuż Wisły to chyba moja domyślna ścieżka spacerowa. Tak mi się życie w Krakowie ułożyło, że niezależnie od tego, na którym brzegu akurat mieszkam, na któryś bulwar mam zawsze blisko. Częstą alternatywą jest kopiec, bo Aleja Waszyngtona kojarzy mi się z Anią z Zielonego Wzgórza i prawie zawsze jest tam spokojnie (tu wspomnieć muszę o tym jednym feralnym wypadku, kiedy wybraliśmy się tamtędy na spacer pierwszego listopada niepomni faktu, że przy drodze znajduje się cmentarz). Tę trasę pokazał mi kiedyś Przemek (i nie było to pierwszego listopada ani w Zaduszki). Ponieważ z Przemkiem spaceruje się świetnie, zabrałam go w rewanżu na Zakrzówek. Wydaje się, że to takie miejsce, gdzie wszystkie najfajniejsze rzeczy są zakazane: pływać nie wolno, na skałę wchodzić nie wolno, ognisk też pewnie nie wolno rozpalać. Ludzie jednak robią to wszystko, traktując zakazy raczej jako informacje o aktywnościach godnych polecenia. Ja do złego nie chcę namawiać, ale widok ze skały wart jest ryzyka.

2 komentarze:

  1. "Zakaz - informacja o aktywnościach godnych polecenia, choć zabronionych."
    Tak właśnie powinna brzmieć definicja zakazu w słowniku języka polskiego :-)

    OdpowiedzUsuń

Search This Blog