A struggle for a simpler life captured with a camera

wtorek, 24 września 2013

, , , , , ,

Zen Place

Moja ostatnia wyprawa do Warszawy odbyła się pod hasłem „włosy”. Dermatolog kazał mi obciąć się najkrócej, jak się da, a ze sprawami zdrowotnymi się nie dyskutuje. Przyjęłam ten wyrok z ciężkim sercem, bo od kilku lat praktycznie nie skracałam włosów i sięgały już za łopatki (a to, że i tak zwykle nosiłam je spięte na czubku głowy w koczek Małej Mi, to już inna sprawa).

Tak drastycznego cięcia nie można powierzyć byle komu. Godziny na Pintereście pozwoliły mi na zestawienie fryzur, które najbardziej mi odpowiadają. Tak wyposażona udałam się z Agnieszką do jej zaprzyjaźnionej fryzjerki, Sylwii.

Zakochałam się. Sylwia prowadzi Zen Place – najpiękniejszą pracownię na ziemi, pełną akcesoriów fryzjerskich, kosmetycznych i krawieckich. Malutkie mieszkanie ma też uroczy ogródek, gdzie po traumatycznym cięciu można się zrelaksować z kubkiem zielonej herbaty.

Sylwia zajęła się moimi włosami bardo delikatnie. Cięła jak najdłuższe pasma i odkładała na bok na wszelki wypadek – gdybym źle się czuła w nowej fryzurze, mogłabym zrobić sobie przedłużenia z własnych włosów.

W Zen Place miałam ochotę sfotografować wszystko: mieszkającego tam królika, szmaciane lalki i ozdoby, różowe ściany, kosmetyki, dekoracje, drobiazgi (których było mnóstwo). Przy obróbce zdjęć zdecydowałam się na coś innego niż zwykle, bardziej moim zdaniem pasującego do estetyki pracowni Sylwii.

***

To cut my hair short I went to Sylwia's magical atelier called Zen Place. As it was full of pretty things, I couldn't resist taking a couple (ok, a few dozens) of pictures.

I decided for a different rendering than usually – it seemed more appropriate for the atmosphere of Zen Place.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Search This Blog