A struggle for a simpler life captured with a camera

niedziela, 28 czerwca 2015

, , , ,

Analogue



This picture was taken during last year vacations in East Anglia. I had only one camera with me, an old Nikon EM with two rolls of film. I had no idea that the rubber gasket has thinned out letting light inside, which was then visible on the photos. The one above is actually pretty decent, the rest is much worse. As soon as I got home, I had the camera fixed. But I couldn't fix the pictures.

One would think that after such a disaster I'd stop this nonsense and stick to regular DLSR or just a phone. But no.

Actually, I find photography stressful. It's the same with design and I work as a designer. I have very little formal training in those fields (a few courses, some workshops) and I think I'm kind of ashamed of that. I try to compensate by working hard, which is usually a good thing, but doesn't really go well with vacations. I really don't want to spend an entire day by the sea looking for the best angle. It's also super annoying to my travel companion.

Shooting analogue with a limited number of frames makes me change my approach. Instead of blindly pushing the shutter button, I can actually focus on what I'm looking at. I think it brings me closer to what photography is about – observing.

To zdjęcie zrobiłam w zeszłym roku na wakacjach we wschodniej Anglii. Jeśli nie liczyć telefonu, zabrałam ze sobą tylko jeden aparat – starego Nikona Em z dwiema rolkami filmów. Kiedy go pakowałam, nie wiedziałam, że ma koszmarnie wytartą uszczelkę. Dopiero po wywołaniu filmu zobaczyłam, że większość zdjęć do niczego się nie nadaje: były albo zupełnie prześwietlone, albo poznaczone takimi właśnie czerwonymi smugami. Aparat udało się oczywiście naprawić, kosztowało to grosze. Ale zdjęć z najważniejszych podróży w moim życiu nie odzyskałam nigdy.

Można by pomyśleć, że po czymś takim zarzuciłam moje dziwactwa i wróciłam do współczesnych, mniej zawodnych technologii. Ale nie.

Tak naprawdę fotografia strasznie mnie stresuje. Podobnie jak z projektowaniem, którym zajmuję się na co dzień, mam poczucie, że cały czas tylko udaję, że się na tym znam. Brak formalnego wykształcenia artystycznego urasta do mojego największego kompleksu. Staram się nadrobić pracowitością. Bardzo przydane w pracy, zupełnie nieprzydatne poza nią. W końcu można spędzić cały pobyt na plaży w poszukiwaniu jeszcze lepszego ujęcia. Mój towarzysz podróży podczas naszej wycieczki do Pragi mój towarzysz podróży prawie mnie znienawidził.

Aparat analogowy zwalnia mnie od bezsensownej pracowitości. Zamiast tego wzmaga uważność. Kiedy na cały wyjazd mam od 20 do 70 klatek, znacznie więcej patrzę, a znacznie rzadziej naciskam na spust migawki. Mniej zdjęć, lepsze wspomnienia.

1 komentarz:

  1. To zdjęcie jest super. Zanim przeczytałam komentarz, pomyślałam, że połączyłaś fotkę cyfrową z analogową, aby zilustrować jakąś głęboką filozoficzną myśl. Od razu zaczęły przychodzić mi do głowy rozmaite skojarzenia i pytania (np. co to znaczy, że staroświeckie foto zawiera napis THE EMPI, a na nowoczesnym brak kontynuacji?). A tu proszę - wytarta uszczelka. Nie przyznawaj się! Udawaj, że tak miało być i dorabiaj filozofię. Tak rodzi się sztuka :-)

    OdpowiedzUsuń

Search This Blog